O tym piszę...

Kiedy szesnastoletnia Awaragona Hodon traci rodziców, jej świat wywraca się do góry nogami. W jednym dniu straciła rodzinę, dom, a przede wszystkim rodziców. Po kilku miesiącach w domu dziecka, została adoptowana przez zamożnego arystokratę w średnim wieku Shara von Dakhana. Awaragona poznaje również Nataniela, służącego Shara z którym ewidentnie się zaprzyjaźnia. Mężczyzna jest dla niej jak ojciec. Niestety Dakhan posiada już jednego wychowanka, 18 letniego Dereka. Ma on kruczo- czarne włosy, ciemne oczy i jasną cerę, podrywa dziewczyny, ale nigdy nie był w żadnym stałym związku. Jest arogancki, a takie cechy jak uprzejmość i troskliwość próbuje w sobie ukryć. Z początku chłopak zdaje się nienawidzić Awaragony, lecz w krótkim czasie nienawiść zmieni się w uczucie...
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduję się, że nie jest zwykłą ludzką dziewczyną. W jej żyłach płynie najczystsza krew Siveda. A jej Fortiutudo, czyli siła jaką dysponuję przekracza wszelkie normy osób nazywanych Firmus, inaczej osób będących w wieku od 15 do 20 roku życia. Z czasem trafia przed oblicze Jaris, wyroczni która nakazuje wstąpić jej do Akademii Magii. Budynek tej szkoły znajduję się w mieście Ventar, po ulicach którego, przemykają wampiry, czarownicy i wilkołaki, trole i inne nadnaturalne istoty...
*-*Miłość jest niebezpieczna, ale magia jeszcze bardziej.*-*

wtorek, 17 kwietnia 2012

Księga 1 - Rozdział 6

- Natanielu?-Spytałam, gdy tylko przekroczyłam próg. Natychmiast stanął
przede mną, z radosnym uśmiechem na twarzy?
 - Mam takie małe pytanko? Czy wiesz, gdzie są moje WSZYSTKIE ubrania?!
- Słucham?-Spytał, ze zdziwioną miną, ale i zaciekawieniem.
- Wczoraj, po tym jak mnie odprowadziłeś do pokoju, poukładałam
wszystkie moje ubrania do jednej z tych wielkich szaf. A dzisiaj, nie
było ani jednej, nawet najmniejszej skarpetki!
- Ja, o niczym nie wiem. Może, otworzyłaś nie tą szafę co trzeba,
albo...
- Natanielu, idź przygotuj samochód, bo wyruszamy do miasta
zaraz po tym, jak panienka Awaragona zje śniadanie.
  Wypowiedź Nataniela przerwał głos Dereka, który właśnie
wszedł do jadalni.
 Gdy tylko podszedł do mnie poczułam od niego silną zapach męskich perfum, woń ta była tak samo upierdliwa i drażniąca jak jej właściciel.
- Dobrze, już idę.
  Powiedział lokaj i wyszedł, gdy ja w tym czasie, bez słowa
podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z krzeseł stojących przy
nim.
 Oczywiście, zaraz przy mnie usiadł także Derek.
- Jedz, jedz, bo dzisiaj będziesz cały dzień biegać po sklepach, a ja mam zamiar też coś sobie kupić, wiec pojadę razem z wami. Cieszysz się? Prawda?
- Niezmiernie...-Wysyczałam przez zęby, zaciskając przy tym pięść z całej siły.
         Nagle, naczynia stające na stole zaczęły pękać, a kawałki szkła i porcelany, leciały wprost w moim kierunku.Natychmiast zamknęłam oczy, gdy tylko zauważyłam lecące w moim kierunku odłamki.
- Uważaj!
         Był to krzyk Dereka, który wpadł na mnie, tworząc jednocześnie z siebie żywą tarcze. Z hukiem runęliśmy na podłogę. Poczułam coś ciężkiego na sobie, więc otworzyłam oczy, zauważając leżącego na mnie Dereka. Jedno mnie tylko niepokoiło, dlaczego leżał tak bezwładnie?
- Derek? Derek, zejdź ze mnie to boli! Ałaaa!! Złaź ze mnie!!
        Zaczęłam się szamotać, ale nic mi to nie dało, był za ciężki. Zrezygnowałam. Ale nagle, wpadłam na genialny pomysł. Jedną rękę położyłam na jego plecach,a drugą zaś na głowie, po czym zaczęłam delikatnie głaskać jego włosy. Na początku nie działo się nic, ale po krótkiej chwili na jego twarzy zaczęły pojawiać się rumieńce.
- Masz palpitacje, czy co?! Tak ci serce wali!
        Powiedział, a ja odskoczyłam od niego jak poparzona, to znaczy próbowałam, bo cały czas na mnie leżał.
- Zejdziesz ze mnie, czy mam ci pomóc?- Spytałam i znów zaczęłam się szamotać.- Derek! Do jasnej...
- Co tu się znowu dzieje?! Derek! Wstawaj!-Był to głos Nataniela, który właśnie stał dwa metry od nas, następnie podszedł do nas i jednym ruchem podniósł Dereka sadzając go na krześle.- Panienka niech idzie na główny hol, tam już czeka na nią Pan Shar von Dakhan...
        Powiedział nie patrząc na mnie, ale w jego głosie słyszałam narastającą furię.
- Dobrze, więc idę.
        Szepnęłam i ruszyłam w stronę głównego holu, gdy przeszłam tylko próg stanęłam za jednym z wielkich skrzydeł drzwi jadalni, aby zobaczyć czy sukienka nie jest nigdzie brudna, lub porwana. Podczas oględzin ubioru doszedł do mnie głos Dereka, lecz za nic nie mogłam zrozumieć o czym mówi, brzmiało to, trochę jak łacina połączona ze starofrancuskim. Gdy tylko skończył mówić usłyszałam głos Nataniela, mówiącego w podobnym języku, a następnie słowa"- Ty durniu!!", poprzedzające odgłos uderzenia i krótkiego jęku Dereka...
        Słysząc ich kroki rzuciłam się biegiem w stronę holu. Gdy tylko się na nim znalazłam od razu zauważyłam stojącego tam właściciela posiadłości.
- A cóż to się stało?!
        Powiedział z przerażeniem w oczach. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że nie mówi do mnie. Powiodłam za jego wzrokiem, zauważając przy tym idących w naszym kierunku Nataniela wraz z Derekiem, który szedł jakby przed chwilą potrącił go co najmniej samochód.
        Derek podszedł do Shara i szepnął mu coś na ucho, na co on spojrzał się na mnie z przerażeniem, acz i zaciekawieniem na twarzy...
- Możemy już jechać?
        Spytał Nataniel, uwalniając mnie tym samym od spojrzenia Shara von Dakhana.
- Oczywiście, już idziemy. Dereku jesteś pewien, że chcesz jechać?
        Odparł mężczyzna, po czym skierował pytanie do stojącego za nim chłopaka.
- Jadę, jadę... Tak szybko się mnie pozbędziecie!
        Odpowiedział, następnie uśmiechnął się do mnie złośliwie.
- Tak więc, ruszajmy!
        Zawołał entuzjastycznie chłopak,wybiegając przy tym na zewnątrz...

Brak komentarzy: