O tym piszę...

Kiedy szesnastoletnia Awaragona Hodon traci rodziców, jej świat wywraca się do góry nogami. W jednym dniu straciła rodzinę, dom, a przede wszystkim rodziców. Po kilku miesiącach w domu dziecka, została adoptowana przez zamożnego arystokratę w średnim wieku Shara von Dakhana. Awaragona poznaje również Nataniela, służącego Shara z którym ewidentnie się zaprzyjaźnia. Mężczyzna jest dla niej jak ojciec. Niestety Dakhan posiada już jednego wychowanka, 18 letniego Dereka. Ma on kruczo- czarne włosy, ciemne oczy i jasną cerę, podrywa dziewczyny, ale nigdy nie był w żadnym stałym związku. Jest arogancki, a takie cechy jak uprzejmość i troskliwość próbuje w sobie ukryć. Z początku chłopak zdaje się nienawidzić Awaragony, lecz w krótkim czasie nienawiść zmieni się w uczucie...
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduję się, że nie jest zwykłą ludzką dziewczyną. W jej żyłach płynie najczystsza krew Siveda. A jej Fortiutudo, czyli siła jaką dysponuję przekracza wszelkie normy osób nazywanych Firmus, inaczej osób będących w wieku od 15 do 20 roku życia. Z czasem trafia przed oblicze Jaris, wyroczni która nakazuje wstąpić jej do Akademii Magii. Budynek tej szkoły znajduję się w mieście Ventar, po ulicach którego, przemykają wampiry, czarownicy i wilkołaki, trole i inne nadnaturalne istoty...
*-*Miłość jest niebezpieczna, ale magia jeszcze bardziej.*-*

niedziela, 25 listopada 2012

Księga 2 - Rozdział 3


- Masakra... Spędziłam cały dzień w samochodzie, dodatkowo jestem głodna... I gdzie ta sprawiedliwość?!- Spytałam sama siebie gdy wpadłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
      Spojrzałam na stojący w rogu pokoju zegar, dochodziła 19... Miałam trochę ponad godzinę, aby się odświeżyć, ubrać i uczesać. Podeszłam do mojej ogromnej szafy i zaczęłam grzebać... W końcu padło na krótka czarną spódnice z koronką, czerwoną bluzkę na ramiączkach do tego czarny sweterek i również czarne baletki... W tej chwili, nie marzyłam o niczym więcej, jak o gorącej i długiej kąpieli...
      Właśnie miałam wchodzić do łazienki, gdy do moich drzwi rozległo się ciche,  nieśmiałe pukanie. Pomyślałam, że to pewnie Nataniel, lub Eine...
- Wejdź!- Rzuciłam i weszłam do łazienki.
      Rozebrałam się, puściłam wodę i stanęłam przy lustrze spinając włosy wysoko, aby ich nie zamoczy, jednocześnie czekając, na dźwięk otwierających się drzwi. Zamiast tego, rozległo się kolejne pukanie, teraz już bardziej pewne. Westchnęłam ciężko, owinęłam się w ręcznik, wyszłam z łazienki i ruszyłam do drzwi, złapałam za klamkę i otworzyłam je. Musiałam zamrugać jeszcze raz bo w drzwiach stał nie kto inny, jak Igiler. Uśmiechnął się, po czym przyjrzał mi się dokładniej, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej... Zaczerwieniona schowałam się za drzwiami. Chciałam zapytać co tutaj robi, ale minie uprzedził.
- Przyjechałem z ojcem, bo jak wiesz Shar zaprosił również Undo... Pomyślałem więc, że cie odwiedzę, chciałem z tobą porozmawiać, ale...Widzę, że chyba nie w porę...- Teraz i on się zaczerwienił.- Więc wpadnę później...
      Właśnie się odwracał, gdy moja ręka samowolnie złapała go za rękaw czarnej, eleganckiej koszuli. Spojrzał na mnie zaskoczony, a jednocześnie jakby zadowolony. Uśmiechnęłam się blado...
- Możesz zostać...- Powiedziałam, choć zabrzmiało to bardziej jak pytanie.- Tylko skoczę się ogarnąć... A przede wszystkim ubrać!- Dodałam, śmiejąc się.
- Dla mnie możesz tak zostać...- Wyrwało się Igilerowi, czego chyba bardzo pożałował, ponieważ od razu spalił raka i spuścił głowę...- Wybacz, ja...
- Nic się nie stało... Wskakuj!- Powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi tak, aby mógł się przez nie przecisnąć.- Daj mi 15 minut ok?- Rzuciłam i wbiegłam do łazienki. 
      Mogłam zapomnieć o długiej i gorącej kąpieli, zamiast tego opłukałam się szybko, ubrałam w wybrane wcześniej ubranie i rozpuściłam włosy, przeczesując je co nie co szczotką... Spojrzałam jeszcze raz w lustro, uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam...
      Igiler siedział na łóżku. Gdy tylko przekroczyłam próg wstał i spojrzał na mnie, po czym znów się uśmiechnął...
- Wyglądasz, prześlicznie...
- Dziękuje.- Odpowiedziałam.- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- Spytałam, siadając na łóżku i poklepałam miejsce obok mnie. Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, następnie usiadł bardzo blisko mnie... Westchnął ciężko i zaczął mówić.
      Zaczął od tego, że pokłócił się ze swoim bratem o to, jak on mnie potraktował, tego wieczoru gdy u nich byłam. Następnie  powiedział mi o tym, jak bardzo się o mnie martwił, jak bardzo jest mu przykro, że to jego wina, ze od razu powinien za mną pójść, ale bał się o ojca, którego tak naprawdę uratowałam... 
      Chciałam powiedzieć  że to nie jego wina, ale o mnie w ogóle nie słuchał. Według niego, moje słowa jeszcze bardziej utwierdzały go w tym, że to on jest winny... Na samym końcu prosił, abym mu wybaczyłam, że gdyby mógł cofnąć czas, na pewno by do tego nie dopuścił.
- Igiler!- Powiedziałam w końcu, odwracając się twarzą do niego.- Ile razy mam ci mówić, że o moja wina, że to ja jestem wszystkiemu winna i, że ty nie masz nic na sumieniu... - do oczu napłynęły mnie zły, głównym ich powodem była bezradność, ale przede wszystkim poczucie, że wszyscy wokół, cierpią przeze mnie...-  A poza tym...- 
      Nie dane było mi skoczyć, ponieważ do pokoju wszedł sobie Derek.
- Może byś zapukał!- Zawołałam zapłakanym głosem.
      Derek patrzył o na mnie to na Igilera, jakby próbował rozwiązać w głowie jakąś zagadkę. Następnie podszedł do nas bliżej, wpatrując się tylko chłopaka... Znów poczułam się, jakby prowadzili rozmowę, której mi nie dane było usłyszeć... Miałam się właśnie zapytać, o co im chodzi, ale uprzedził mnie Derek.
- Mógłbyś?- Spytał się, choć jego prośba zabrzmiała jak rozkaz.
- A co jeśli nie?- Spytał Igiler.- Co jeśli nie zrezygnuję?- Dodał, po czym wstał i wyszedł z pokoju. 
      Siedziałam tak osłupiona, sceną, która właśnie rozegrała się w moim pokoju. Spojrzałam na Dereka, wydawał się spokojny i pewny siebie, lecz gdy odwrócił się do mnie i nasze spojrzenia się spotkały, od razu wiedziałam, że tak nie jest.
- O co ci znów chodzi?!- Zawołałam.- Czy ty dasz mi w końcu święty spokój? Mam już dosyć, ciebie i wszystkiego, co jest z tobą związane!!- Krzyczałam dalej, dając upust swoim emocjom.- Czy ty choć raz , malutki, jeden, tyci raz możesz postąpić, jak normalny człowiek a nie jak egoista?! Ja już...
- Zamknij się i posłuchaj...- Przerwał mi spokojnie Derek.- Przyszedłem do ciebie, ponieważ odbyłem poważną rozmowę z Sharem i postanowiłem cie przeprosić za moje zachowanie...- Powiedział.- Chciałem się też zapytać, czy wybaczysz mi? I czy możemy zacząć naszą znajomość z czystym kontem, tak jakbyśmy się wcześniej nie znali.
      Tego było już za wiele. Najpierw Igiler, przychodzi i błaga mnie o wybaczenie, za to co się stało, a teraz ni stąd ni zowąd, zjawia się Derek, prosząc mniej więcej o to samo. Tyle, ze Igilerowi mogłam wybaczyć z czystym sumienie, a Derekowi już nie. Nie mogłam mu wybaczyć tych wszystkich świństw, jakie mi zrobił. Nie mogłam zapomnieć, jego irytujących uwag i uśmieszków. A przede wszystkim, nie mogłam zapomnieć tych pary chwil, kiedy był całkiem inną osobą, opiekuńczą, troskliwą i kochającą. Po prostu nie mogłam... Mimo, że czułam do niego coś, do kogo nie czułam jeszcze nigdy...
      Wstałam bez słowa i podeszłam do okna.
- Myślisz, że to takie proste?- Zapytałam cicho, wiedząc, że i tak mnie słyszy.- Mam na myśli to, że mam "tak ło!", zapomnieć wszystko?
      Odwróciłam się, aby na niego spojrzeć i o mało nie dostałam zawału. Derek stał dokładnie za mną. Jak zwykle, nie słyszałam kiedy do mnie podszedł, za co kolnęłam się w duchu. Spuściłam głowę, aby nie patrzeć mu w oczy. Dzieliło nas zaledwie kilkanaście centymetrów, dlatego też, zrobiłam dwa kroki w tył. Zrobiłam bym więcej, gdyby nie to, że ściana okazała się być bliżej niż mi się wydawało. Moje serce zaczęło bić szybciej, oddech przyspieszył, a język próbował uciec do gardła. Widząc to  zrobił dwa kroki do przodu, nachylając się przy tym, aby mnie pocałować.
- I jak mam ci wybaczyć?- Wyszeptałam, gdy jego usta miały już dosięgnąć moich. Chłopak wyprostował się i odsunął kawałek.- No, powiedz, jak mam ci wybaczyć skoro igrasz ze mną w taki sposób? To się mija z celem, ja...
      Najwidoczniej, moje słowa na niewiele się zdały, gdyż Derek zbliżył się do mnie z powrotem, lekko przyciskając mnie do ściany. Nachylił się i pocałował mnie delikatnie w policzek. Zacisnęłam powieki, nie chciałam, aby dowiedział się jaką przyjemność sprawia każdy jego dotyk na mojej skórze.
Jest cudowna...Przepiękna... Szkoda tylko,  że nie moja...
      Usłyszałam w mojej głowie głos. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Derek nadal stał i lekko przyciskał mnie do ściany.
Ciekawe, czy czuje to samo co ja...
      Poruszyłam się gwałtownie, słysząc znów ten głos. Chłopak odsunął się ode mnie kawałek, choć i tak czułam ciepło jego ciała i oddech na szyi. Teraz, byłam pewna, że słyszę myśli Dereka.
      Słysząc czułość w tych słowach, coś we mnie pękło. Czy jednak mogłam mu wybaczyć? Czy to co usłyszałam, na pewno jest prawdą? Czy znów gra, aby mnie zamotać? Ale, przecież nigdy wcześniej nie słyszałam jego myśli  skąd mogę być pewna, że to nie jest wytwór mojej wyobraźni? Czy mogę mu zaufać? Zaryzykuję... Obym tego nie żałowała...
- Derek, ja...- Powiedziałam, a głos mi się załamał.- Chyba mogę ci wybaczyć, ale... Czy naprawdę mogę ci zaufać i nie będę tego żałować?- Spytałam.
- Tak...- Powiedział, choć trochę zbyt szybko.- Już nigdy nie będę taki, jaki byłem, od teraz jestem innych człowiekiem... Jak już ci mówiłem Shar mi wszystko wyjaśnił.Przepraszam...
      Spojrzałam na zegar. Za pięć minut miała zacząć się kolacja.
- Dobrze, wybaczam ci...- Powiedziałam-  A teraz chodźmy,  za pięć minut zaczyna się kolacja, a ja nie chciałbym się spóźnić...

Brak komentarzy: