O tym piszę...

Kiedy szesnastoletnia Awaragona Hodon traci rodziców, jej świat wywraca się do góry nogami. W jednym dniu straciła rodzinę, dom, a przede wszystkim rodziców. Po kilku miesiącach w domu dziecka, została adoptowana przez zamożnego arystokratę w średnim wieku Shara von Dakhana. Awaragona poznaje również Nataniela, służącego Shara z którym ewidentnie się zaprzyjaźnia. Mężczyzna jest dla niej jak ojciec. Niestety Dakhan posiada już jednego wychowanka, 18 letniego Dereka. Ma on kruczo- czarne włosy, ciemne oczy i jasną cerę, podrywa dziewczyny, ale nigdy nie był w żadnym stałym związku. Jest arogancki, a takie cechy jak uprzejmość i troskliwość próbuje w sobie ukryć. Z początku chłopak zdaje się nienawidzić Awaragony, lecz w krótkim czasie nienawiść zmieni się w uczucie...
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduję się, że nie jest zwykłą ludzką dziewczyną. W jej żyłach płynie najczystsza krew Siveda. A jej Fortiutudo, czyli siła jaką dysponuję przekracza wszelkie normy osób nazywanych Firmus, inaczej osób będących w wieku od 15 do 20 roku życia. Z czasem trafia przed oblicze Jaris, wyroczni która nakazuje wstąpić jej do Akademii Magii. Budynek tej szkoły znajduję się w mieście Ventar, po ulicach którego, przemykają wampiry, czarownicy i wilkołaki, trole i inne nadnaturalne istoty...
*-*Miłość jest niebezpieczna, ale magia jeszcze bardziej.*-*

czwartek, 30 sierpnia 2012

Księga 1 - Rozdział 21

      Wydawało się, że huk trwa wieki, choć w rzeczywistości było to prawdopodobnie kilka sekund. Widok ciemnego i zimnego pomieszczenia był, nie wiem dlaczego tak dziwny, że aż wstrząsnął mną mimowolnie. Po chwili jednak moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, pozwalając mi tym samym rozejrzeć się mniej więcej po otoczeniu. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam były ciemne przymrużone oczy patrzące wprost na mnie. Zaczerpnęłam głośno powietrza, a w mojej głowie aż zapiszczało, wywołując tym samym okropny ból. Podniosłam dłonie do twarzy, aby odgarnąć z niej włosy, dopiero wtedy zauważyłam, że są związane.
- Halo?! Jest tu ktoś?- Zawołałam, choć wiedziałam, że jest na pewno.- Pomocy!! Niech mi ktoś pomoże!! Ratu...
      Coś spadło, a potem otworzyły się drzwi. Stała w nich jakaś postać, ewidentnie mężczyzna. Zrobił jeszcze krok, po czym jednym ruchem ręki zapalił światło. Podniosłam spojrzenie na światło, a z moich ust wyrwał się okrzyk niedowierzania i zdziwienia. Światło, które zapalił nie było lampą ani jakąś świeca czy coś z tych rzeczy. To było jakby jedna wielka kula światła dryfująca tuz nad moją głową, pozostawiając tym samym właściciela w cieniu.
- Wstań.- Rozkazał surowym głosem.
- Kim ty jesteś?! Co ja tutaj robię?! I czemu mam związane ręce?!
- Dla ochrony... Ruszaj się.- Powtórzył z irytacją.
- Nie!- Powiedziałam głośno i stanowczo.- Nie zrobię niczego, dopóki nie odpowiesz na moje pytania.
      Mówiąc to odrzuciłam głowę w bok z urażonym wyrazem na twarzy. Nie widziałam co on robi. Usłyszałam jedynie głośnie westchnienie, ciche przekleństwo, następnie usłyszałam zbliżające się kroki. Zabije mnie! Pomyślałam. Jednak tak się nie stało. Mężczyzna nachylił się nade mną i przerzucił przez bark jak worek kartofli. Próbowałam się wyrwać ale nic to nie dawało, był za silny, krzyczałam ile wlazło, lecz gdy tylko wykonał gest ręką zaczęłam się dusić, a potem każde słowo, które chciałam powiedzieć sprawiało mi taki ból, że nie mówiłam nic.
      Weszliśmy do wielkiej sali, gdzie znajdywało się mnóstwo ludzi w różnym wieku, lecz wszyscy byli ubrani tak samo. Czarne lub ciemno brązowe obcisłe spodnie, długie do kolan buty, i czarne płaszcze, również dopasowane do sylwetki, jak spodnie czy buty. Wszystkie ich spojrzenia kierowane w moją stronę były, albo współczujące, albo nienawistne. Próbowałam błagać ich o pomoc, lecz mino okropnego bólu z moich ust wydobywało się jedynie dzikie charczenie. 
      W końcu mój oprawca stanął, i postawił mnie, ze zdumiewającą delikatnością na ziemi. Dopiero teraz mogłam mu się przyjrzeć dokładniej. Ubrany był jak reszta znajdujących się tutaj ludzi. Był wysoki i potężnie zbudowany, nawet płaszcz nie ukrywał jego muskulatury. Był naprawdę bardzo przystojny, zielone oczy otaczały kasztanowo rude włosy, które sięgały mu trochę za ramiona. Teraz niesforny kosmyk dyndał mu tuż przed nosem, jednym ruchem odrzucił go do tyłu i spojrzał na moje ręce. Jak tak na niego patrzałam, to przypomniał mi się Reber, jak patrzył się na mnie po tym zajściu w ich...  Dopiero teraz przypomniało mi się, że pewnie się o mnie martwią. Mam nadzieję, że nie zawiadomili jeszcze Shara i, że Derek się nie dowie. Pomyślałam. 
      Stojący nadal przede mną mężczyzna, złapał mnie za ręce i uwolnił je, następnie wyciągnął w moją stronę dłoń i delikatnie dotknął moich ust. Zaczerwieniłam się nie miłosiernie, ale on chyba tego nie zauważył, albo udawał, że tak było. W każdym razie nie zdawał sobie chyba sprawy, że każda dziewczyna która przechodziła obok nas spoglądała na niego z fascynacją.
- Już możesz mówić...- Powiedział. Jego głos był aksamitny i delikatny, całkiem odmienny od tego, którym mówił przed chwilą.- A teraz choć za mną i nie próbuj uciekać, ani wrzeszczeć, bo zrobię to samo co przed chwilą z tym, że nie będę już taki delikatny.- Dodał, już nie tak miłym głosem. 
      Kiwnęłam tylko głową nie wiedząc, czy na pewno mogę się odezwać i nie weźmie tego za próbę krzyku. 
- Idziemy.- Powiedział i popchnął mnie delikatnie do przodu. 
     Bez słowa ruszyłam do przodu, czując na sobie jego spojrzenie. Co jakiś czas informował mnie gdzie mam skręcić lub się zatrzymać. Dopiero po kilkunastu minutach zauważyłam cel wędrówki. Mianowicie. Wielkie gotyckie zamczysko, otoczone równie wielkim kamiennym murem i...
- Robi wrażenie, co nie?- Usłyszałam za sobą znajomy głos.
- No...-Powiedziałam i odwróciłam się, aby spojrzeć kto za mną stoi.- Derek!?- Krzyknęłam, rzucając mu się w ramiona.
- Ehem...- Stojący obok nas mężczyzna chrząknął znacząco, a ja z rumieńcem na twarzy oderwałam się od Dereka.- Paniczu możemy już iść?- Spytał kłaniając się dostojnie Derekowi.- Starszyzna czeka.
- Ach, tak. Pospieszmy się.- Rzucił Derek i chwytając moją dłoń pociągnął mnie za sobą w stronę zamku...



******************** AUTORKA********************
Chciałam was przeprosić za tak długą nieobecność. Miałam tyle obowiązków na głowie, że nie znalazłam nawet czasu na to aby napisać choćby jeden rozdział. Teraz jednak ruszam na nowo z nowymi i jak mam nadzieję lepszymi pomysłami. Lukajcie na mojego drugiego bloga: http://z-aw.blogspot.com/ Pozdrawiam Aw  :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Twój blok jest naprawde nie zły :) ale postaraj się szybciej dodawać rozdzały ;)