O tym piszę...

Kiedy szesnastoletnia Awaragona Hodon traci rodziców, jej świat wywraca się do góry nogami. W jednym dniu straciła rodzinę, dom, a przede wszystkim rodziców. Po kilku miesiącach w domu dziecka, została adoptowana przez zamożnego arystokratę w średnim wieku Shara von Dakhana. Awaragona poznaje również Nataniela, służącego Shara z którym ewidentnie się zaprzyjaźnia. Mężczyzna jest dla niej jak ojciec. Niestety Dakhan posiada już jednego wychowanka, 18 letniego Dereka. Ma on kruczo- czarne włosy, ciemne oczy i jasną cerę, podrywa dziewczyny, ale nigdy nie był w żadnym stałym związku. Jest arogancki, a takie cechy jak uprzejmość i troskliwość próbuje w sobie ukryć. Z początku chłopak zdaje się nienawidzić Awaragony, lecz w krótkim czasie nienawiść zmieni się w uczucie...
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduję się, że nie jest zwykłą ludzką dziewczyną. W jej żyłach płynie najczystsza krew Siveda. A jej Fortiutudo, czyli siła jaką dysponuję przekracza wszelkie normy osób nazywanych Firmus, inaczej osób będących w wieku od 15 do 20 roku życia. Z czasem trafia przed oblicze Jaris, wyroczni która nakazuje wstąpić jej do Akademii Magii. Budynek tej szkoły znajduję się w mieście Ventar, po ulicach którego, przemykają wampiry, czarownicy i wilkołaki, trole i inne nadnaturalne istoty...
*-*Miłość jest niebezpieczna, ale magia jeszcze bardziej.*-*

czwartek, 25 października 2012

Księga 1 - Rozdział 22

- Co ty tutaj robisz?- Spytałam Dereka, gdy tylko przekroczyliśmy próg wielkiego zamczyska.
- Igiler zadzwonił do mnie, że wybiegłaś od nich z domu i pobiegłaś w stronę lasu. Pobiegł za tobą, ale cię nie znalazł. Więc zgłosił się do Shara, a ten od razu zawiadomił KSM i straż magiczną, że...
- Co?!- Przerwałam mu i stanęłam, ale gdy poczułam na sobie spojrzenie strażnika, od razu ruszyłam.- Jeszcze raz, że jakie KS... Coś tam.
- KSM.- Nadal nic mi to nie mówiło, ale Derek zauważywszy moją minę i postanowił mi to rozwinąć.- Ehhh... KSM, czyli Komisja do Spraw Magii. A budowla w której się znajdujemy to główna siedziba.
- A czemu ja tutaj jestem? I...- Zabrakło mi słów. Bo niby jak miałam mu powiedzieć, że nie wierzę w to co widzę? Spuściłam głowę i w milczeniu szłam kilka kroków dalej za Derekiem. - Powiesz mi czy nie?!- Zaczęłam się irytować, ponieważ widziałam rzeczy które widzi się tylko na filmach, ewentualnie wyczytuje się w książkach fantasy i tym podobne.- Derek?!
- A co mam ci niby powiedzieć?!- Teraz to on się zirytował, ale zaraz znów się opanował.
- Cokolwiek? Dlaczego traktują mnie jak...- Znów zabrakło mi słów.- Jak jakiegoś kryminalistę?! A te kajdanki?! Czy co to w ogóle jest?!
- Zdejmij jej to.- Powiedział Derek do strażnika, ale ten tylko pokiwał głową przecząco.
- Niestety paniczu, nie mogę.- Odpowiedział.
- Mam ci pomóc?- Spytał Derek, lecz nie zabrzmiało to jak pytanie, a bardziej, jak groźba.
      Patrzyli na siebie tak, jakby rozmawiali telepatycznie, żaden z nich nie mrugnął, ani nie poruszył się choćby o milimetr. Pierwszy poruszył się Derek, chwycił mnie mocno, za i tak obolałe już nadgarstki i wypowiedział jakąś formułkę w niezrozumiałym dla mnie języku. W tej samej chwili kajdanki zaiskrzyły, zmieniły kolor na czerwony, po czym rozsypały się na drobne kawałki, jak pobite szkło.
-Proszę. 
      Powiedział i ruszył dalej, podbiegłam do niego, aby wyrównać dzielący nas dystans. Nie zamierzałam dać za wygraną, miałam zamiar wyciągnąć z niego wszystko.
- Dziękuję.- Powiedziałam.
- Nie ma za co...- Rzucił, ale myślami był gdzieś daleko stąd.
- To odpowiesz teraz na moje wcześniejsze pytania?
      Stanął i spojrzał na mnie, próbując złożyć swoją wypowiedź tak, aby była dla mnie jak najbardziej zrozumiała.
- Jesteś tutaj, bo...- zamilkł na chwilę, aby znów dobrać odpowiednie słowa.- Użyłaś magii  na takim poziomie, na którym jest może z 30 osób na świecie! W dodatku nie jesteś szkolona. Chyba, że o czymś nie wiemy i jesteś jedną z Efferus-Homo, co by było szokiem, ponieważ...-Znów cisza.- No cóż jesteś inna i to...- Nie zdążył dokończyć, ponieważ zamachnęłam się i wymierzyłam mu najmocniejszego liścia na jakiego było mnie wtedy stać. Niestety szybko tego pożałowałam. Coś rzuciło mną o ziemię, następnie całe ciało ogarnął bezwład.
- Inder!-Krzyknął Derek.- Natychmiast przestań, albo...
     W tej samej chwili odzyskałam kontrole nad moim ciałem. Gdy zobaczyłam idącego w moją stronę Indera, od razu zaczęłam się czołgać do tyłu, aby od niego uciec. Niestety pech chciał, że skończyła mi się podłoga a zaczęła ściana. W tym momencie nie wytrzymałam, zaczęłam zasłaniać się rękami a z oczu płynęły mi rzewne łzy.
- Błagam, zrobię wszystko, tylko mnie nie dotykaj...-Błagałam, a łzy ciekły mi coraz bardziej.- Proszę...-Wyszeptałam i skuliłam się jeszcze bardziej.- Ja nie chciałam, ja nie... Błagam, tak się boję...
     Nagle, ktoś kucnął obok mnie i mocno do siebie przytulił, po chwili zauważyłam kto to, to był Derek. Pomógł mi wstać, następnie przyciągnął mnie do siebie i jeszcze mocniej przytulił, bez zastanowienia skuliłam się w jego ramionach, pozwalając, aby czule głaskał mnie dla uspokojenia.
- Ciii, skarbie spokojnie. Już jestem, nie dam zrobić ci krzywdy. Nigdy, obiecuję!-Przyrzekł, po czym spojrzał mi w oczy a jego ciepłe wargi musnęły w dyskretnym pocałunku, moje czoło.
       Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, nie chcąc, aby przestał. Najwidoczniej prawidłowo to odczytał, ponieważ teraz jego pocałunki stały się śmielsze i bardziej namiętne. Nie wytrzymałam. Podniosłam głowę i chwyciłam jego twarz obiema rękami, przyciągając ją tym samym, po czym przywarłam do jego ust. Przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz, a Derek wydał z siebie ciche westchnięcie. Brzmiało ono trochę jakby nie miał już siły się opierać. Teraz, całowaliśmy się jak para kochanków, którzy mieli się już nigdy nie spotkać. Jedną dłoń wciąż trzymałam na jego poliku, w czasie gdy drugą głaskałam go po szyi. Derek też nie był mi dłużny. Jedna ręka wciąż głaskał mnie po głowie, a drugą gładził moje plecy, pozytywnie drażniąc każdy mój nerw. Chciałam, aby ta chwila trwała na zawsze.
- Aw...-Wyszeptał.- Musimy iść.-Spojrzałam na niego z przerażeniem, nie chciałam tam iść.- Nic się nie bój, będę cały czas przy tobie. Obiecuję! Choć...- Powiedział i odsunął się ode mnie, ale chwycił moją dłoń.

------------------
------------------------------------

      Zanim doszliśmy do sali, w której miał się rozpocząć proces, odnośnie tego co się ze mną stanie, Derek zdążył mi już wszystko wyjaśnić. Teraz byłam trochę spokojniejsza, ale gdy zobaczyłam siedzącego w fotelu przy drzwiach Shara, niepokój wrócił. Derek wyczuwając moje narastające znów zdenerwowanie ścisnął mocniej moją dłoń.
- Spokojnie, nie jest zły, tylko się o ciebie martwił. jak chcesz mogę mu wszystko wyjaśnić...- Zaproponował, ale ja tylko powoli pokręciłam głową.
- Nie, sama to załatwię.- Powiedziałam i ruszyłam w stronę Dakhana.
-Awaragono!-Mężczyzna podbiegł do mnie i chwycił mocno w ramiona, ale nie tak jak Derek, tylko jak ojciec, którego zresztą bardzo mi wtedy brakowało.- Tak się o ciebie martwiłem maleńka.-Spojrzałam na niego, następnie mój wzrok powędrował na drzwi za nami.- Nic się nie bój, zadadzą ci kilka pytań, ewentualnie sprawdzą poziom twojego Fortiutudo. 
- Mojego czego?- Spytałam.
- Twojego Fortiutudo, czyli twojej mocy, siły lub energii, zleży to od tego, jak ktoś to interpretuje. A teraz chodźmy, bo się spóźnimy.

------------------
------------------------------------

      Myślałam, że będzie gorzej. tak naprawdę było tak jak powiedział mi Shar. Zadali mi kilka pytań i sprawdzili mój poziom Fortiutudo. Może to śmieszne, ale najbardziej mnie rozbawiło to, że każdy przeciętny, jak to oni siebie określają Firmus, mieści się w granicach od 80 do 110-115 natężenia mocy w ciele, a u mnie wynosi ono 450! 
      Kolejną dobrą nowiną było to, że mogłam spokojnie wrócić do domu. To znaczy do rezydencji Dakhana, ale chyba mogę już powiedzieć, że to jest mój dom.
       Właśnie mieliśmy wychodzić, gdy podbiegł do nas mały chłopczyk, ukłonił się i podał idealnie biała kopertę Sharowi.
-Dziękuję Ludwiku.- Powiedział Shar do chłopca i pogłaskał.
- Co to jest?!- Spytał ciekawski tonem Derek.- To wyrok?- Dodał już trochę ciszej.
- Chyba tak- Odpowiedział Shar, po czym schował kopertę do kieszeni płaszcza.- W domu zobaczymy co jest w środku. A teraz cieszmy się, że wszystko skończyło się pozytywnie...

Brak komentarzy: