- Ja nie mogę! To jest jakiś żart! Akademia magii?! Że
ja?!- Siedziałam i darłam się na Nataniela, który przyniósł mi właśnie list.
Ten sam, który Shar otrzymał od małego chłopca, tuż po tym jak wychodziliśmy z
jednej z sal, siedziby KSM.
- Jeszcze nie.-Odpowiedział spokojnym tonem i usiadł
obok mnie na łóżku.- Najpierw musisz trafić przed oblicza Wyroczni Jaris, a ona
zadecyduje, czy trafisz do Akademii czy nie...
- ALE, JA NIE CHCĘ!!- Wydarłam się na całe gardło.
- Wiem, że to jest trudne i...
-Ale ty nic, nie rozumiesz!- Znów mu przerwałam i
rzuciłam się na łózko, zakrywając twarz poduszką.- Jak byś się czuł, gdybyś się
dowiedział, że masz jakieś nadprzyrodzone mace, że twoi rodzice też je
posiadali, ale o niczym ci nie mówili, a zapomniałam jeszcze dodać, że zginęliby
w wypadku, a ty nie miał byś żadnej rodziny poza nimi, w rezultacie,
czego trawiłbyś do Domu Dziecka? Adoptowałby cię milioner, arystokrata, który
również jest inny. Ale najgorsze jest to, że miał by on upierdliwego wychowanka,
który zrobił, by wszystko, aby uprzykrzyć ci życie. Taki przykład, najpierw
robi wszystko, aby pokazać ci jak bardzo cię nienawidzi, aby następnie całować
cię, jakbyście byli pieprzonym Romeo i Julią
- Aw... Ja nie chciałem...- Zaczął, ale ja znów mu przerwałam.
- Wiem, że wydaję ci się to dziecinadą, ale dla mnie
jest to naprawdę cholernie trudne. Ja... Ja już nie wiem, co mam robić. Mam
taki mętlik w głowie... Możesz mnie zostawić samą?-Spytałam, patrząc na niego.
- Oczywiście.- Odpowiedział i wyszedł.
***
Wieczorem musiałam się wygramolić z
mojego pokoju, gdyż zapomniałam powiedzieć Natanielowi, aby przyniósł mi
kolację do pokoju. Włożyłam, więc ciemno czerwone dresy, czarny podkoszulek i
czarną, zapinaną bluzę z kapturem. Następnie, podeszłam do lustra i zaczesałam
włosy w luźną kitkę. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, stwierdzając, iż jestem
gotowa. Wyszłam z pokoju, przeszłam przez główny hol, po czym skręciłam do sali
jadalnej. Na szczęście okazało, się, że Shar już jadł, więc uniknęłam kolejnych
pytań, czy nic mi nie jest, czy dobrze się czuję, czy czegoś potrzebuję?
Usiadłam przy stole i sięgnęłam po ostygnięte już kawałki kurczaka z
ziemniakami.
Gdy już zjadłam postanowiłam przejść, się
do salonu i posiedzieć przy kominku. Po drodze zahaczyłam jeszcze o stającą
przy głównym wejściu szafę i wyjęłam z niej mój ulubiony wełniany koc, który
chowałam tam za każdym razem. Weszłam do salonu, od razu ruszając w stronę
mojego również ulubionego fotela, który stał najbliżej kominka. Zdziwiłam się trochę,
gdyż w kominku nie było rozpalone. Westchnęłam położyłam koc na fotelu i
podeszłam do stojącego obok kominka kosza z drewnem. Wyjęłam z niego mniejsze szczepki,
po czym podpaliłam je, następnie położyłam trochę większe kawałki drewna, a gdy
i one zajęły się ogniem rzuciłam dwa duże kołki. W końcu rozsiadłam się
wygodnie w fotelu podciągając nogi i przykrywając się kocem, aż po szyję. Nie
wiem nawet, kiedy, zamknęłam oczy i oddałam się w objęcia Morfeusza.
***
Obudziłam się, co mnie bardzo zdziwiło w
łóżku, ale nie we własnym pokoju. Ten pokój miał zielone ściany, czarne meble i
ciemne panele, a całość wieńczyły takie same ciężkie kotary jak w moim pokoju.
Poderwałam się szybko, aby dokładniej się rozejrzeć.
- O już się obudziłaś...- Usłyszałam głos Dereka obok
siebie.
- Aaa!- Wydarło się z moich ust, ale zamiast uciekać
schowałam się pod kołdrę.
- Haha!!- Usłyszałam dławiącego się śmiechem Dereka.
- Z czego tak rżysz?!- Spytałam surowym tonem
wysuwając głowę spod kołdry.- A i dlaczego tutaj jestem?!- Dodałam rosnącym
tonem w głosie.
- Spałaś!- Odpowiedział, wciąż się śmiejąc.- A
myślałaś, że niby, co?!- W tym momencie odchylił głowę do tyłu a jego śmiech
stał się głośniejszy i bardziej dźwięczny.
Z dzikim furknięciem,
odrzuciłam kołdrę, czego bardzo pożałowałam. Mianowicie, byłam w samym
podkoszulku i majtkach. Derek przestał się śmiać i spojrzał na mnie, po czym z
rumieńcem na twarzy odwrócił wzrok. Stanęłam jak wryta. Żadnych komentarzy,
żadnych wkurzających dźwięków i tym podobnych. Rozejrzałam się po pokoju,
szukając moich spodni i bluzy, w których byłam, jeszcze wczoraj wieczorem w
salonie. Niestety nie mogłam ich znaleźć, więc podeszłam do łóżka i z całej
siły pociągnęłam za kołdrę, odkrywając tym samym, jak i zmuszając do obrócenia
się w moją stronę, Dereka. Spojrzał na mnie z miną, którą pierwszy raz u niego
widziałam. Owinęłam się w kołdrę i wyszłam z pokoju. Oczywiście z głośnym
hukiem drzwi.
- Awaragona?!- Zdziwiony i zdenerwowany głos Nataniela
wbił mnie w podłogę.- Co ty tutaj robisz?! W dodatku w takim... Hmm, stroju?-
Dodał, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Jego uśmiech zniknął, gdy w
drzwiach pokoju, z którego przed chwilą z hukiem wyszłam, stanął Derek, na
dodatek, w samych bokserkach. Dopiero teraz zauważyłam, że wcale nie należy do
ligi pół kurzej, no może do koguciej. Miał szerokie ramiona, rozbudowaną klatkę
piersiową, a na brzuchu było widać idealnie wypracowane atletyczne mięśnie.
- Nie patrz się tak na mnie, bo mi oślinisz kołdrę!-
Powiedział Derek, podchodząc do mnie bliżej...- A teraz, bądź grzeczną
dziewczynką i oddaj mi kołdrę?- Powiedział patrząc się głęboko w moje
oczy.
Nie wiem, dlaczego, bez
namysłu wykonałam ten rozkaz, patrząc jak derek zabiera mi kołdrę, a
jednocześnie jedyna osłonę mojej nagości i znika za drzwiami. Dopiero delikatny
huk drzwi pobudza mnie znów do życia. Rozejrzałam się nerwowo, po otoczeniu przypominając
sobie jak to się stało, że oddałam mu kołdrę nawet nie zaprzeczając? Następnie
przeniosłam wzrok na Nataniela. Stał ze wzrokiem wbitym w ziemię, tak samo jak
wtedy, gdy wzięła się za mnie Eine... Na samym końcu spojrzałam na siebie, przypominając
sobie, dlaczego zabrałam tą durną kołdrę.
- Natanielu?- Spytałam, podchodząc do niego i próbując
zmusić, aby spojrzał mi w oczy.- Wiesz może, gdzie Derek schował moje spodnie,
bluzę i kapcie?
- W twoim pokoju...- Powiedział wciąż z głową w dole.
- Aha...- Odwróciłam się i już zamierzałam iść, gdy.
- Aw...- Zawołał za mną, jednocześnie rzucając we mnie
czymś czarnym. Rozłożyłam materiał była to marynarka od jego stroju
kamerdynera.
- Dzięki...- Powiedział, rumieniąc się i jednocześnie
narzucając na siebie marynarkę.
Na szczęście była na tyle za
duża, aby zakryć moje aż nazbyt wyeksponowane w tym momencie części ciała. PO chwili
odwróciłam się i pobiegłam do pokoju. W głowie miałam tylko obraz, śmiejącego się
ironicznie Dereka, a w oczach dzika furię i zemstę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz