O tym piszę...

Kiedy szesnastoletnia Awaragona Hodon traci rodziców, jej świat wywraca się do góry nogami. W jednym dniu straciła rodzinę, dom, a przede wszystkim rodziców. Po kilku miesiącach w domu dziecka, została adoptowana przez zamożnego arystokratę w średnim wieku Shara von Dakhana. Awaragona poznaje również Nataniela, służącego Shara z którym ewidentnie się zaprzyjaźnia. Mężczyzna jest dla niej jak ojciec. Niestety Dakhan posiada już jednego wychowanka, 18 letniego Dereka. Ma on kruczo- czarne włosy, ciemne oczy i jasną cerę, podrywa dziewczyny, ale nigdy nie był w żadnym stałym związku. Jest arogancki, a takie cechy jak uprzejmość i troskliwość próbuje w sobie ukryć. Z początku chłopak zdaje się nienawidzić Awaragony, lecz w krótkim czasie nienawiść zmieni się w uczucie...
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduję się, że nie jest zwykłą ludzką dziewczyną. W jej żyłach płynie najczystsza krew Siveda. A jej Fortiutudo, czyli siła jaką dysponuję przekracza wszelkie normy osób nazywanych Firmus, inaczej osób będących w wieku od 15 do 20 roku życia. Z czasem trafia przed oblicze Jaris, wyroczni która nakazuje wstąpić jej do Akademii Magii. Budynek tej szkoły znajduję się w mieście Ventar, po ulicach którego, przemykają wampiry, czarownicy i wilkołaki, trole i inne nadnaturalne istoty...
*-*Miłość jest niebezpieczna, ale magia jeszcze bardziej.*-*

środa, 31 października 2012

Księga 2 - Prolog

- Ja nie mogę! To jest jakiś żart! Akademia magii?! Że ja?!- Siedziałam i darłam się na Nataniela, który przyniósł mi właśnie list. Ten sam, który Shar otrzymał od małego chłopca, tuż po tym jak wychodziliśmy z jednej z sal, siedziby KSM.
- Jeszcze nie.-Odpowiedział spokojnym tonem i usiadł obok mnie na łóżku.- Najpierw musisz trafić przed oblicza Wyroczni Jaris, a ona zadecyduje, czy trafisz do Akademii czy nie...
- ALE, JA NIE CHCĘ!!- Wydarłam się na całe gardło.
- Wiem, że to jest trudne i...
-Ale ty nic, nie rozumiesz!- Znów mu przerwałam i rzuciłam się na łózko, zakrywając twarz poduszką.- Jak byś się czuł, gdybyś się dowiedział, że masz jakieś nadprzyrodzone mace, że twoi rodzice też je posiadali, ale o niczym ci nie mówili, a zapomniałam jeszcze dodać, że zginęliby w wypadku, a ty nie miał byś żadnej  rodziny poza nimi, w rezultacie, czego trawiłbyś do Domu Dziecka? Adoptowałby cię milioner, arystokrata, który również jest inny. Ale najgorsze jest to, że miał by on upierdliwego wychowanka, który zrobił, by wszystko, aby uprzykrzyć ci życie. Taki przykład, najpierw robi wszystko, aby pokazać ci jak bardzo cię nienawidzi, aby następnie całować cię, jakbyście byli pieprzonym Romeo i Julią
- Aw... Ja nie chciałem...- Zaczął, ale ja znów mu przerwałam.
- Wiem, że wydaję ci się to dziecinadą, ale dla mnie jest to naprawdę cholernie trudne. Ja... Ja już nie wiem, co mam robić. Mam taki mętlik w głowie... Możesz mnie zostawić samą?-Spytałam, patrząc na niego.
- Oczywiście.- Odpowiedział i wyszedł.

***

    Wieczorem musiałam się wygramolić z mojego pokoju, gdyż zapomniałam powiedzieć Natanielowi, aby przyniósł mi kolację do pokoju. Włożyłam, więc ciemno czerwone dresy, czarny podkoszulek i czarną, zapinaną bluzę z kapturem. Następnie, podeszłam do lustra i zaczesałam włosy w luźną kitkę. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, stwierdzając, iż jestem gotowa. Wyszłam z pokoju, przeszłam przez główny hol, po czym skręciłam do sali jadalnej. Na szczęście okazało, się, że Shar już jadł, więc uniknęłam kolejnych pytań, czy nic mi nie jest, czy dobrze się czuję, czy czegoś potrzebuję? Usiadłam przy stole i sięgnęłam po ostygnięte już kawałki kurczaka z ziemniakami. 
   Gdy już zjadłam postanowiłam przejść, się do salonu i posiedzieć przy kominku. Po drodze zahaczyłam jeszcze o stającą przy głównym wejściu szafę i wyjęłam z niej mój ulubiony wełniany koc, który chowałam tam za każdym razem. Weszłam do salonu, od razu ruszając w stronę mojego również ulubionego fotela, który stał najbliżej kominka. Zdziwiłam się trochę, gdyż w kominku nie było rozpalone. Westchnęłam położyłam koc na fotelu i podeszłam do stojącego obok kominka kosza z drewnem. Wyjęłam z niego mniejsze szczepki, po czym podpaliłam je, następnie położyłam trochę większe kawałki drewna, a gdy i one zajęły się ogniem rzuciłam dwa duże kołki. W końcu rozsiadłam się wygodnie w fotelu podciągając nogi i przykrywając się kocem, aż po szyję. Nie wiem nawet, kiedy, zamknęłam oczy i oddałam się w objęcia Morfeusza.

***

    Obudziłam się, co mnie bardzo zdziwiło w łóżku, ale nie we własnym pokoju. Ten pokój miał zielone ściany, czarne meble i ciemne panele, a całość wieńczyły takie same ciężkie kotary jak w moim pokoju. Poderwałam się szybko, aby dokładniej się rozejrzeć.
- O już się obudziłaś...- Usłyszałam głos Dereka obok siebie.
- Aaa!- Wydarło się z moich ust, ale zamiast uciekać schowałam się pod kołdrę.
- Haha!!- Usłyszałam dławiącego się śmiechem Dereka.
- Z czego tak rżysz?!- Spytałam surowym tonem wysuwając głowę spod kołdry.- A i dlaczego tutaj jestem?!- Dodałam rosnącym tonem w głosie.
- Spałaś!- Odpowiedział, wciąż się śmiejąc.- A myślałaś, że niby, co?!- W tym momencie odchylił głowę do tyłu a jego śmiech stał się głośniejszy i bardziej dźwięczny.
     Z dzikim furknięciem, odrzuciłam kołdrę, czego bardzo pożałowałam. Mianowicie, byłam w samym podkoszulku i majtkach. Derek przestał się śmiać i spojrzał na mnie, po czym z rumieńcem na twarzy odwrócił wzrok. Stanęłam jak wryta. Żadnych komentarzy, żadnych wkurzających dźwięków i tym podobnych. Rozejrzałam się po pokoju, szukając moich spodni i bluzy, w których byłam, jeszcze wczoraj wieczorem w salonie. Niestety nie mogłam ich znaleźć, więc podeszłam do łóżka i z całej siły pociągnęłam za kołdrę, odkrywając tym samym, jak i zmuszając do obrócenia się w moją stronę, Dereka. Spojrzał na mnie z miną, którą pierwszy raz u niego widziałam. Owinęłam się w kołdrę i wyszłam z pokoju. Oczywiście z głośnym hukiem drzwi.
- Awaragona?!- Zdziwiony i zdenerwowany głos Nataniela wbił mnie w podłogę.- Co ty tutaj robisz?! W dodatku w takim... Hmm, stroju?- Dodał, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
     Jego uśmiech zniknął, gdy w drzwiach pokoju, z którego przed chwilą z hukiem wyszłam, stanął Derek, na dodatek, w samych bokserkach. Dopiero teraz zauważyłam, że wcale nie należy do ligi pół kurzej, no może do koguciej. Miał szerokie ramiona, rozbudowaną klatkę piersiową, a na brzuchu było widać idealnie wypracowane atletyczne mięśnie.
- Nie patrz się tak na mnie, bo mi oślinisz kołdrę!- Powiedział Derek, podchodząc do mnie bliżej...- A teraz, bądź grzeczną dziewczynką i oddaj mi kołdrę?- Powiedział patrząc się głęboko w moje oczy. 
     Nie wiem, dlaczego, bez namysłu wykonałam ten rozkaz, patrząc jak derek zabiera mi kołdrę, a jednocześnie jedyna osłonę mojej nagości i znika za drzwiami. Dopiero delikatny huk drzwi pobudza mnie znów do życia. Rozejrzałam się nerwowo, po otoczeniu przypominając sobie jak to się stało, że oddałam mu kołdrę nawet nie zaprzeczając? Następnie przeniosłam wzrok na Nataniela. Stał ze wzrokiem wbitym w ziemię, tak samo jak wtedy, gdy wzięła się za mnie Eine... Na samym końcu spojrzałam na siebie, przypominając sobie, dlaczego zabrałam tą durną kołdrę.
- Natanielu?- Spytałam, podchodząc do niego i próbując zmusić, aby spojrzał mi w oczy.- Wiesz może, gdzie Derek schował moje spodnie, bluzę i kapcie?
- W twoim pokoju...- Powiedział wciąż z głową w dole.
- Aha...- Odwróciłam się i już zamierzałam iść, gdy.
- Aw...- Zawołał za mną, jednocześnie rzucając we mnie czymś czarnym. Rozłożyłam materiał była to marynarka od jego stroju kamerdynera.
- Dzięki...- Powiedział, rumieniąc się i jednocześnie narzucając na siebie marynarkę.
     Na szczęście była na tyle za duża, aby zakryć moje aż nazbyt wyeksponowane w tym momencie części ciała. PO chwili odwróciłam się i pobiegłam do pokoju. W głowie miałam tylko obraz, śmiejącego się ironicznie Dereka, a w oczach dzika furię i zemstę...

Brak komentarzy: