O tym piszę...

Kiedy szesnastoletnia Awaragona Hodon traci rodziców, jej świat wywraca się do góry nogami. W jednym dniu straciła rodzinę, dom, a przede wszystkim rodziców. Po kilku miesiącach w domu dziecka, została adoptowana przez zamożnego arystokratę w średnim wieku Shara von Dakhana. Awaragona poznaje również Nataniela, służącego Shara z którym ewidentnie się zaprzyjaźnia. Mężczyzna jest dla niej jak ojciec. Niestety Dakhan posiada już jednego wychowanka, 18 letniego Dereka. Ma on kruczo- czarne włosy, ciemne oczy i jasną cerę, podrywa dziewczyny, ale nigdy nie był w żadnym stałym związku. Jest arogancki, a takie cechy jak uprzejmość i troskliwość próbuje w sobie ukryć. Z początku chłopak zdaje się nienawidzić Awaragony, lecz w krótkim czasie nienawiść zmieni się w uczucie...
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduję się, że nie jest zwykłą ludzką dziewczyną. W jej żyłach płynie najczystsza krew Siveda. A jej Fortiutudo, czyli siła jaką dysponuję przekracza wszelkie normy osób nazywanych Firmus, inaczej osób będących w wieku od 15 do 20 roku życia. Z czasem trafia przed oblicze Jaris, wyroczni która nakazuje wstąpić jej do Akademii Magii. Budynek tej szkoły znajduję się w mieście Ventar, po ulicach którego, przemykają wampiry, czarownicy i wilkołaki, trole i inne nadnaturalne istoty...
*-*Miłość jest niebezpieczna, ale magia jeszcze bardziej.*-*

poniedziałek, 5 listopada 2012

Księga 2 - Rozdział 1

      Po godzinie spędzonej w wannie, cała złości na Dereka, jakby znikła, choć dobrze wiedziałam, ze jak go tylko zobaczę, a nie dajcie usłyszę to i tak co wszystko we mnie eksploduje i to z podwójnym efektem. Ledwo zdarzyłam się ubrać, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę!- Krzyknęłam i po turecku usiadłam na łóżku.
- Mogę?- To był Derek!
- Nie!- Powiedziałam, ale wiedziałam, że i tak wejdzie. Cóż nie myliłam się.
- Czego chcesz??- Spytałam, wstając i podchodząc do niego.
- Chodzi... Chodzi o to, że...- Zaczął się jąkać. Przez co i ja zaczęłam się denerwować.
- No wykrztuś to z siebie!- Ponagliłam go.
- Chodzi mi o to, że nie powinnaś się zgadzać na to.- Nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Moje serce waliło jak młot, oddech przyspieszył a dłonie zaczęły drżeć, lecz w milczeniu słuchał dalej.- Miałem na myśli to, że...- Zamilkł, a ja wstrzymałam oddech.- Nie możesz chodzić do Akademii!- Powiedział w końcu stanowczym tonem.- Nie możesz! Rozumiesz?!- Złapał mnie za ramiona i mocno zacisnął na nich palce, a ja skrzywiłam się z bólu.
- A co cię obchodzi?!-Spytałam podnosząc głos.- I niby czemu nie mogę?! A co ty, mój ojciec?! Puść mnie to bili!?-Wyrwało mi się w końcu, lecz on nic sobie z tego nie zrobił.-Najwięcej, to ma do powiedzenia tylko jedna osoba, a tą osobą jest...
- Ja!-Przerwał mi głos Shara.
     Mężczyzna stał właśnie w drzwiach, a wyraz jego twarzy i morderczy wzrok zmroził mnie na miejscu. Moje nogi odruchowo zrobiły krok w tył, lecz nic to nie dało, ponieważ Derek nadal mocno mnie trzymał. 
- Puść ja Dereku, w tej chwili.- Powiedział srogim i groźnym głosem, a po moim ciele przebiegły dreszcze strachu.
      Chłopak posłuchał i zwolnił uścisk, a ja chwiejnym krokiem podeszłam do łóżka, po czym na nim usiadłam. Schowałam twarz w dłoniach. Oczy zaczęły mnie piec, a dłonie drżeć. Miałam ochotę rozpłakać się, ale w głębi duszy wiedziałam, że to dało by tylko Derekowi uciechę.
      Usłyszałam kroki. Po chwili Shar siedział już obok mnie i obejmował opiekuńczo ramieniem. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem, gdy to robił ogarniał mnie spokój, a nieraz lekkie zmęczenie. Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, aż do teraz... Był dla, mnie jak możne nie ojciec, ale jak dziadek, do którego mogłam udać się z każdym problemem, każdą niepewnością. Mogłam mu się wypłakać a jednocześnie dzielić z nim wszystkie radosne chwile.
- Mógł byś przestać?!- Wysyczał przez zęby Derek.- Traktujesz ją jak ... Jak...- Zamilkł.
- Jak kogo?- Spytał Shar, najwidoczniej był zaciekawiony tym, co miał na myśli Derek.- Dereku...-Zaczął, ale chłopak odwrócił się napięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.- Przepraszam cię za niego... Jest zdenerwowany tą sytuacją tak samo jak ty, czy ja, dajmy mu trochę czasu. A tak poza tym, przyszedłem do ciebie, aby powiedzieć ci, że, jak już chyba wiesz, musimy udać się do Wyroczni.
      Westchnęłam głęboko. Wiedziałam, iż Shar nie da zrobić mi żadnej krzywdy, ale i tak się bałam. Wstałam i uśmiechnęłam się, aczkolwiek chyba go nie przekonałam. Ponieważ zmartwiony wstał i podszedł do drzwi.
- Za pół godziny, czekam na ciebie przy drzwiach.- Powiedział i wyszedł.
      Nie minęła nawet minuta a w moim pokoju już był Nataniel i grzebał w mojej szafie, w co by mnie tu ubrać, jak jakąś lalkę Barbie. W końcu zdecydował się na czarno szare spodnie, biały podkoszulek i granatowy sweterek, do tego, o dziwo dał mi wybór, baletki, lub sandały na koturnie. Oczywiście wybrałam baletki.  Na sam koniec zebrałam włosy w kitę. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Chciałam już wychodzić, gdy Nataniel złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę toaletki. Kazał mi usiąść, a ja już wiedziałam, że będę teraz cierpieć. Na szczęście był bardzo delikatny rozpuścił moje włosy i rozczesał je delikatnie. Dopiero teraz mogłam już wyjść.
- 5 minut spóźnienia...-Powiedział Shar, gdy dobiegłam do drzwi.
- Tak wiem, to moja wina, przepraszam Pana.- Powiedział Nataniel zanim zdążyłam odzyskać głos.
- Dobrze chodźmy, wiecie, ze wyrocznia nie lubi czekać.- Dodał i wyszedł na zewnątrz.


Brak komentarzy: