Po godzinie spędzonej w wannie, cała złości na Dereka, jakby znikła,
choć dobrze wiedziałam, ze jak go tylko zobaczę, a nie dajcie usłyszę to i tak
co wszystko we mnie eksploduje i to z podwójnym efektem. Ledwo zdarzyłam się
ubrać, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę!-
Krzyknęłam i po turecku usiadłam na łóżku.
- Mogę?- To był
Derek!
- Nie!-
Powiedziałam, ale wiedziałam, że i tak wejdzie. Cóż nie myliłam się.
- Czego chcesz??-
Spytałam, wstając i podchodząc do niego.
- Chodzi... Chodzi
o to, że...- Zaczął się jąkać. Przez co i ja zaczęłam się denerwować.
- No wykrztuś to z
siebie!- Ponagliłam go.
- Chodzi mi o to,
że nie powinnaś się zgadzać na to.- Nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Moje serce
waliło jak młot, oddech przyspieszył a dłonie zaczęły drżeć, lecz w milczeniu
słuchał dalej.- Miałem na myśli to, że...- Zamilkł, a ja wstrzymałam oddech.-
Nie możesz chodzić do Akademii!- Powiedział w końcu stanowczym tonem.- Nie
możesz! Rozumiesz?!- Złapał mnie za ramiona i mocno zacisnął na nich palce, a
ja skrzywiłam się z bólu.
- A co cię
obchodzi?!-Spytałam podnosząc głos.- I niby czemu nie mogę?! A co ty, mój
ojciec?! Puść mnie to bili!?-Wyrwało mi się w końcu, lecz on nic sobie z tego
nie zrobił.-Najwięcej, to ma do powiedzenia tylko jedna osoba, a tą osobą
jest...
- Ja!-Przerwał mi
głos Shara.
Mężczyzna stał właśnie w drzwiach, a wyraz jego twarzy i morderczy wzrok
zmroził mnie na miejscu. Moje nogi odruchowo zrobiły krok w tył, lecz nic to
nie dało, ponieważ Derek nadal mocno mnie trzymał.
- Puść ja Dereku,
w tej chwili.- Powiedział srogim i groźnym głosem, a po moim ciele przebiegły
dreszcze strachu.
Chłopak posłuchał i zwolnił uścisk, a ja chwiejnym krokiem podeszłam do
łóżka, po czym na nim usiadłam. Schowałam twarz w dłoniach. Oczy zaczęły mnie
piec, a dłonie drżeć. Miałam ochotę rozpłakać się, ale w głębi duszy
wiedziałam, że to dało by tylko Derekowi uciechę.
Usłyszałam kroki. Po chwili Shar siedział już obok mnie i obejmował opiekuńczo
ramieniem. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem, gdy to robił ogarniał mnie
spokój, a nieraz lekkie zmęczenie. Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, aż
do teraz... Był dla, mnie jak możne nie ojciec, ale jak dziadek, do którego
mogłam udać się z każdym problemem, każdą niepewnością. Mogłam mu się wypłakać
a jednocześnie dzielić z nim wszystkie radosne chwile.
- Mógł byś
przestać?!- Wysyczał przez zęby Derek.- Traktujesz ją jak ... Jak...- Zamilkł.
- Jak kogo?- Spytał Shar, najwidoczniej był
zaciekawiony tym, co miał na myśli Derek.- Dereku...-Zaczął, ale chłopak
odwrócił się napięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.- Przepraszam cię za
niego... Jest zdenerwowany tą sytuacją tak samo jak ty, czy ja, dajmy mu trochę
czasu. A tak poza tym, przyszedłem do ciebie, aby powiedzieć ci, że, jak już
chyba wiesz, musimy udać się do Wyroczni.Westchnęłam głęboko. Wiedziałam, iż Shar nie da zrobić mi żadnej krzywdy, ale i tak się bałam. Wstałam i uśmiechnęłam się, aczkolwiek chyba go nie przekonałam. Ponieważ zmartwiony wstał i podszedł do drzwi.
- Za pół godziny, czekam na ciebie przy drzwiach.- Powiedział i wyszedł.
Nie minęła nawet minuta a w moim pokoju już był Nataniel i grzebał w mojej szafie, w co by mnie tu ubrać, jak jakąś lalkę Barbie. W końcu zdecydował się na czarno szare spodnie, biały podkoszulek i granatowy sweterek, do tego, o dziwo dał mi wybór, baletki, lub sandały na koturnie. Oczywiście wybrałam baletki. Na sam koniec zebrałam włosy w kitę. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Chciałam już wychodzić, gdy Nataniel złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę toaletki. Kazał mi usiąść, a ja już wiedziałam, że będę teraz cierpieć. Na szczęście był bardzo delikatny rozpuścił moje włosy i rozczesał je delikatnie. Dopiero teraz mogłam już wyjść.
- 5 minut spóźnienia...-Powiedział Shar, gdy dobiegłam do drzwi.
- Tak wiem, to moja wina, przepraszam Pana.- Powiedział Nataniel zanim zdążyłam odzyskać głos.
- Dobrze chodźmy, wiecie, ze wyrocznia nie lubi czekać.- Dodał i wyszedł na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz